Skąd się bierze cierpienie? Oj, to duże pytanie! Wiele mądrych głów próbowało na nie odpowiedzieć. Jest jednak jedna odpowiedź, która mnie przekonuje – nie intelektualnie, bo ładnie brzmi, ale dlatego że sprawdziłam ją w swoim własnym doświadczeniu. Od razu sprostowanie – ja nie zajmuję się filozofią a jedynie tym, co ma praktyczne zastosowanie do mojego życia. Dlatego choć to pytanie o istotę cierpienia brzmi teoretycznie zaraz sprowadzimy je na ziemię, do naszego życia codziennego.
Jest taki ciekawy aforyzm w buddyzmie, który będzie tutaj piękną ilustracją. Budda mówi w nim o dwóch strzałach, przez które jesteśmy zazwyczaj uderzani w życiu. Pierwsza strzała to niemożliwy do uniknięcia ból istnienia – choroby, śmierć bliskich, ból fizyczny, wypadki, uczucie żałoby, rozstanie itd. Nikomu, obojętnie jaki byłby mądry i dobry, nie uda się uniknąć tego bólu.
Większość z nas jednak zostaje uderzonych również przez drugą strzałę. Jej uderzenie jest o wiele boleśniejsze, ponieważ ląduje w miejscu już obrzękłym i nadwrażliwym, bo przecież zranionym przez pierwszą strzałę. Ta druga strzała symbolizuje nasz opór, sprzeciw i unikanie bólu istnienia. Nasz opór może się wyrażać na różne sposoby, np. przez uciekanie w uzależnienia, żeby nie myśleć i nie czuć, uciekanie w swoje myśli i analizowanie sytuacji w nieskończoność również jako ucieczka przed niewygodnymi uczuciami, agresywne osądzanie innych, ciągłe kontrolowanie i nieumiejętność odpuszczenia lub organizowanie sobie życia w taki sposób, aby nie mieć na nic czasu ani energii (wyłączanie się).
Niektórzy uważają nawet, że jest również trzecia strzała – kiedy zaczynamy myśleć, że skoro zostaliśmy zranieni przez pierwsze dwie to musi znaczyć, że coś jest z nami nie tak i zaczynamy siebie oskarżać i szukać w sobie skazy.
A to przecież nie jest nasza wina.
Druga i trzecia strzała to nawykowe działania. To te trasy neuronów w naszym mózgu którymi do tej pory najczęściej wędrował sygnał elektryczny. To najbardziej ubita, najszersza droga asfaltowa. To automatyczne reakcje nad którymi jest bardzo trudno zapanować.
Trening uważności pomaga się po pierwsze zatrzymać i zauważyć co się dzieje. I to w moim doświadczeniu jest najtrudniejsza część. Zauważyć co sami sobie robimy. A bardzo często w stosunku do siebie odnosimy się ostrzej i bardziej oschle niż do kogokolwiek innego w naszym życiu. Tak więc kiedy już zauważymy: “aha znowu to robię!” (tu już możemy sobie pogratulować i wypić toaścik 😉 ale możemy też iść dalej), zatrzymujemy się i otaczamy siebie opieką, dajemy sobie współczucie, otaczamy siebie przyjaznym ramieniem. Czyli ćwiczymy nasze mózgi tak jak ćwiczymy nasze mięśnie. Nowe dróżki neuronów, które z czasem przekształcą się w trasy szybkiego ruchu.
Jak to może wyglądać w praktyce? Przykład sprzed kilku dni. Wchodzę na Facebooka i zaczynam przeglądać posty. Nie ma w tym nic złego, ale nie czuję się jednak dobrze. Śmieszne smyranie w brzuchu, uczucie niepokoju, wzdycham i jest mi jakoś tak smutno. Uświadamiam sobie, że to zdarzenia sprzed kilku dni tak na mnie nadal wpływają. Aha, komputer – w tym konkretnym momencie próbuję go użyć, aby zapomnieć i się znieczulić. Odkładam go, nie bez oporu! Szykuję sobie swoją ulubioną herbatkę z mlekiem, okrywam się moim ulubionym niebieskim kocykiem. Sąsiadka przyniosła racuszki – w samą porę 🙂 Wzrusza mnie jej gest dobroci. Leżę sobie w łóżku a potem idę wziąć długą, gorącą kąpiel. I najważniejsze – smutek, niepokój nadal tam są. Zauważam je, niech sobie będą. To też przeminie w swoim czasie. Kładę rękę na sercu i powtarzam w myślach kilka razy: To jest moment trudności. W życiu każdego człowieka zdarzają się trudności. Obym odpowiedziała na nie z życzliwością.
Te trzy proste zdania to ważna część treningu. Przekazuję je Tobie w darze. Bardzo często nie można zmienić okoliczności zewnętrznych, które przynoszą nam ból. Ale zawsze można zmienić nasz stosunek do nich po to, aby nie dodawać sobie bólu i nie pomnażać swojego cierpienia. Wszyscy cierpimy. Bądźmy dla siebie życzliwi tak, jak potrafimy być dla najlepszego przyjaciela w potrzebie.
obrazek: geko/ pixabay.com