Widzę pewną pułapkę w ćwiczeniach uważności. Nie jedna pułapka będzie na naszej drodze i to nie szkodzi. Ważne, żeby je zauważać i kultywować w sobie intencję. Intencję, żeby przyjmować całość swojego ludzkiego doświadczenia tak przecież często pełnego chaosu, bólu, cierpienia i dyskomfortu. Nie tylko to, co nam miłe i przyjemne, ale absolutnie i totalnie wszystko. Czasami ta intencja to jedyne co mamy. I to wystarczy. W tych momentach, gdy cierpimy, gdy przychodzi załamanie lub po prostu jest nam trudno medytować, zawsze mamy jeszcze swoją intencję. Intencję, żeby akceptować całość swojego doświadczenia w obecnym momencie. Emocje mogą się przez nas przetaczać, myśli skakać jak małpy po drzewie, ciało się buntować.
To nie jest przeszkoda w medytacji.
To nie jest przeszkoda w ćwiczeniach uważności.
Ćwiczenia uważności polegają na zauważaniu swojego doświadczenia takim jakie ono jest i utrzymywaniu tego zauważania w życzliwości dla siebie i swojej ludzkiej natury. Gdzie więc jest ta pułapka?
Kiedy zaczynamy używać medytacji i ćwiczeń uważności jako ucieczki. Gdy chcemy uciec przed bólem, odciąć się. Gdy chcemy kontrolować to jak się czujemy i mamy oczekiwanie, żeby siebie naprawić, żeby wyrzucić myśli z umysłu lub pozbyć się emocji. Gdy chce się nam medytować tylko, gdy jest tak spokojnie i przyjemnie a gdy praktyka była trudna z jakiegokolwiek powodu to mówimy sobie, że “mindfulness nie działa’, “ja się do tego nie nadaję”, “niefajnie mi się medytowało” itp. Złe wieści są takie, że używanie mindfulness w ten sposób to zabieg, który nie ma prawa się udać. Nie jest mi znana, żadna metoda, która przyniosłaby taki rezultat – czyli zaprzestanie bycia człowiekiem 🙂
Jeśli będziemy unikać bólu w czasie medytacji, to tylko podtrzymujemy swoje stare nawyki myślenia i działania, które wpędzają nas w kłopoty. Ból rozumiem szeroko – nie tylko dyskomfort fizyczny, ale i totalny chaos myśli czy trudne emocje. Absolutnie nie chodzi o to, żeby się torturować! Naczelną zasadą jest życzliwość dla siebie. Chodzi raczej o taniec z dyskomfortem o badanie swoich granic i przekonań, o odkrywanie jak to jest tak naprawdę poczuć w ciele – smutek, rozczarowanie, złość, nieprzyjemność. Rozszerzamy w ten sposób nasze granice komfortu, tego ile możemy objąć swoją miłującą uwagą. A to przenosi się na życie poza poduszką do medytacji.
Wszyscy wpadamy w tę pułapkę. Nikt z nas nie jest wolny od preferencji co do swoich doświadczeń. Nie chodzi o to, żeby się za to oceniać lub krytykować, ale właśnie o to, żeby ten niekończący się łańcuszek krytyki, uciekania i oceniania przerwać. Możemy go przerwać dostrzegając co się dzieje, kiedy to się dzieje (moment mindfulness) i nic z tym nie robiąc. Po prostu dostrzegamy, że mamy preferencje i że jest to część naszej ludzkiej natury. Ból również jest częścią ludzkiego doświadczenia. Nie jesteśmy w nim sami, nie jesteśmy inni ani gorsi. Jesteśmy ludźmi.
Przyjrzyjmy się więc swojemu nastawieniu do praktyki mindfulness. Czy mamy preferencje i wyobrażenia jaka powinna być? Czy używamy jej jako ucieczki przed dyskomfortem i trudnymi emocjami? Czy chcemy, żeby nam pomogła kontrolować to, jak się czujemy?
Jeśli odpowiedź jest tak na którekolwiek pytanie to gratuluję! Zobaczyć to to już bardzo bardzo dużo.
Pierwszy krok to właśnie dostrzec coś, co było dla nas do tej pory zakryte.
Drugi krok, to kultywować życzliwość, trzymać to w miłującej uwadze. W praktyce to oznacza – nie próbować zmienić swojego doświadczenia, ale pozwolić mu być takim jakie jest w tym momencie. Puścić, poddać się, przestać walczyć. Nie chodzi o żadną przyszłą złość, albo przeszłe zranienie. Chodzi o to doświadczenie właśnie tu i teraz. O nic więcej. Pozwalanie sobie być takim jakim się jest, to jest właśnie moment życzliwości.
Trzeci krok to powracanie do swojej intencji. Akceptacja, przyjmowanie, nie stawianie oporu, nie ocenianie tego, co przeżywamy jako dobre albo złe. Stałe przypominanie sobie tego, właśnie to powracanie, powtarzanie ugruntowuje nas w naszej praktyce i przemienia nasze typowe automatyczne reakcje. Trochę jak w szkole. Nikt z nas nie oczekiwał, że nauczy się pisać i czytać już po pierwszej lekcji języka polskiego, prawda? I po takim powrocie do intencji wcale nic nie musi się zmienić! Ha ha – uważajmy na wyobrażenia i oczekiwania. A jeśli się pojawią – to patrz punkt drugi 🙂
———————————————————————————-
Obrazek mohamed_matar1987/ pixabay
Zapraszam na kursy przez internet, na miejscu w Tychach oraz do zapisania się na moją listę mailingową.
8-tygodniowe kursy mindfulness